Las namiętności

Las namiętności

Recenzja filmu: Las namiętności (The Passion of Darkly Noon)

dramat, thriller
Reżyseria: Philip Ridley
Produkcja: Niemcy, Stany Zjednoczone, Belgia
Premiera: 19.05.1995 (świat)

Możliwe, że gdyby spytać stu średnio interesujących się kinem widzów, czy słyszeli o filmie „Las namiętności” , ani jeden by nie przytaknął. Bardzo możliwe też, że gdyby dać im do obejrzenia tenże „Las namiętności”, to po seansie większość piała by z zachwytu. Nie da się bowiem ukryć, że obraz mało znanego Philipa Ridleya to prawdziwa perełka.

Jude, chłopak jadący do stolarza Claya (Viggo Mortensen), napotyka na drodze wycieńczonego i zagubionego człowieka o imieniu Darkly (Brendan Fraser). Zabiera go do samochodu i wraz z nim dojeżdża do celu, gdzie – jak się okazuje – jest obecna jedynie ukochana Claya, Callie (Ashley Judd). Dziewczyna decydując się na ugoszczenie Darkliego nie zdaje sobie sprawy, jak wielki błąd popełnia. Fascynacja chłopaka piękną dziewczyną, po powrocie Claya zaczyna przeradzać się w coraz bardziej niebezpieczną obsesję, która wkrótce przemieni się w obłęd…

Przez chwilę współczujemy Darkly’emu, im więcej jednak mija czasu, tym coraz bardziej jesteśmy pewni, że ktoś tu stworzył potwora (jego rodzice należeli do sekty religijnej i zginęli w czasie masakry dokonanej na wyznawcach przez mieszkańców leśnej wioski). Współczucie, przerażenie, ciekawość – te odczucia towarzyszą gdy myśli się o tym bohaterze. Zastanawiamy się jak to możliwe, by ktoś mógł mieć tak bardzo chory umysł.

Rola Brendana Frasera jest w tym obrazie wręcz mistyczna – nigdy wcześniej, ani, póki co, nigdy później aktor ten nie zagrał tak świetnie, nie wcielił się też w podobną postać skupiając się głównie na głupich komediach i filmach familijnych. Co innego jeśli chodzi o Ashley Judd – aktorka ta często wciela się w piękne kobiety będące ofiarami psychopatów. Tu szczególnie ważne było, by wyglądała zjawiskowo. I wygląda, ale także świetnie radzi sobie w tej roli. Uzupełnienie stanowi słynny Lalin z „Życia Carlita”, czyli Viggo Mortensen.

Raz jeszcze podkreślę: „Las namiętności” to perełka. Pozornie spokojny, ale szalenie klimatyczny. Chore widzenia Darkly’ego (jego ubabrani krwią rodzice tłumaczą mu co powinien zrobić), samookaleczanie się (chłopak jest przekonany, że podniecenie na widok Callie to grzech), czy scena finałowa to elementy, które nie pozwolą szybko zapomnieć o seansie. Szczerze polecam koneserom kina oszczędnego w środkach, ale z mocnym klimatem. Być może nikogo nie będzie w stanie przestraszyć żadna pojedyncza scena (wszak wątpię by o to chodziło), lecz całość zawiera w sobie tyle dawki grozy, że na pewno usatysfakcjonuje fanów choćby „Lśnienia” Stanleya Kubricka, które uchodzi przecież za jeden z najlepszych horrorów w historii kina, a co ciekawe opiera się na bardzo podobnym schemacie.

Ps.: Swego czasu „Las namiętności” dosyć często emitowany był w „Tele 5”. Warto śledzić program tej stacji, bo być może znowu się tam pojawi.

Obejrzyj trailer filmu „Las namiętności”.

GD Star Rating
loading...
Las namiętności, 4.1 out of 5 based on 6 ratings

Oni mają swoje zdanie o filmach

Zostaw komentarz