Róża ma kolce (recenzja filmu „Róża”)

RóżaRecenzja filmu: Róża

dramat
Reżyseria: Wojtek Smarzowski
Scenariusz: Michał Szczerbic
Premiera: 9.06.2011 (świat), 3.02.2012 (Polska)
Produkcja: Polska

Do trzech razy sztuka. Tak pomyślałam przed seansem najnowszego filmu Wojtka Smarzowskiego. Reżyser określany jest geniuszem polskiego kina. Przyznam jednak, że jego wcześniejsze dokonania mnie nie zachwyciły. Nie twierdzę, że „Wesele” i „Dom zły” są filmami niedobrymi. Mnie jednak hiperbolizm w „Weselu” i nadrealizm w „Domu złym” nie przekonały. Teraz jednak to co innego. „Róża” to dzieło wybitne.

O ile Smarzowski w dwóch poprzednich obrazach bezlitośnie kąsał polskie społeczeństwo, wydobywał z niego najczarniejsze instynkty, tak w „Róży” skupił się na innym temacie. Bohaterów obsadził na tle niełatwych wydarzeń społeczno-historycznych. Na Mazurach, tuż po II wojnie światowej. Z opowieści rodzinnych wiadomo, jak trudno było wtedy żyć, szczególnie na wyludnionych wsiach. W jednym domu mieszkało po kilka rodzin – dla stworzenia sobie przynajmniej choć pozorów bezpieczeństwa.

Róża – bohaterka Smarzowskiego – nie miała nawet takiego „szczęścia”. W gospodarstwie była zdana sama na siebie, brutalnie doświadczona, odarta z kobiecości, upokorzona. W dodatku była żoną oficera Wermachtu – Mazurką, przez Polaków nietolerowaną, bo uważaną za Niemkę. Skazana na niekończące się piekło. W jego ogniu odnalazł ją Tadeusz – nieujawniony żołnierz AK, kryjący się przed Sowietami i funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa. Człowiek walczący z hitlerowcami w Powstaniu Warszawskim. W jakim koszmarze się znaleźli, można uświadomić sobie, kiedy w 1946 roku Tadeusz nie protestuje, kiedy Róża desperacko mówi, że „tylko Niemcy traktowali nas jak ludzi”. Ta scena, choć tocząca się w przy blasku świecy, a nie płomieni palącego się domostwa, pokazuje chyba najdobitniej, jaką „wolność” zapoczątkowali Sowieci. Jak ocalić swoje człowieczeństwo w obliczu bestialskiego i zezwierzęconego wprowadzania nowej władzy?

W przeciwieństwie do poprzednich dwóch filmów Smarzowskiego, „Róża” faktycznie porusza, przyprawia o mdłości, które utrzymują się długo po seansie. Naturalistyczne sceny wywołują ogromne emocje, ostatnie z nich ogląda się już na granicy wytrzymałości, zaciskając zęby. Z pewnością atutem filmu jest skromny, oszczędny, ale trafiający w punkt scenariusz. Choć nawet gdyby film był niemy lub oglądałoby się go scena po scenie z wyłączonym dźwiękiem, sam obraz jest już tak wymowny, iż jestem przekonana, że wywołałby niemniejsze emocje. „Róża” to bardzo dobry film, choć jak każda, i ta ma kolce, kto się odważy, zostanie poharatany do krwi.

Obejrzyj zwiastun filmu „Róża”.

GD Star Rating
loading...
Róża ma kolce (recenzja filmu "Róża"), 4.8 out of 5 based on 5 ratings

Oni mają swoje zdanie o filmach

Zostaw komentarz