Emancypacja jest cool (recenzja Django)

Recenzja filmu: Django

western, dramat
Reżyseria: Quentin Tarantino
Scenariusz: Quentin Tarantino
Premiera: 18.01.2013 (Polska), 25.12.2012 (świat)
Produkcja: USA

Emancypacja jest cool.

Mieliśmy już waleczną babkę tłukącą facetów w typie maczo, mieliśmy Żydów nękających nazistów, teraz nadszedł czas na niewolnika, który daje popalić swoim panom. „Django” to kolejne zastosowanie przez Tarantino sprawdzającej się formuły – emancypacja a la pulp&pop.

Fabuła nie jest odkrywcza, ani zbyt zaskakująca. Tarantino po raz kolejny konstruuje ją z najlepszych, wypróbowanych już przez film i literaturę, schematów. Po raz kolejny też robi to bez kompleksów i z wiarą w swój projekt. Dzięki temu film jest żywiołowy i porywający. Oglądając go nawet nie miałem ochoty sarkać nad tym, że obraz stworzony przez reżysera to kolaż znanych motywów – całość jest sklecona bardzo zgrabnie i pasuje do niej nie krytyka, lecz oklaski.

Tarantino jest świetny w łączeniu narracyjnych schematów. Prawdę mówiąc, dla mnie dopiero w „Django” osiągnął tę świetność. Wcześniej wiedziałem, do czego zmierza, wiedziałem też, co chcą w nim widzieć jego fani, jednak mówiłem mu stanowcze „You’re not ready yet, Quentin”. No ale w końcu reżyser dojrzał, wykuł swoją ostateczną formę i stworzył pulpowy majstersztyk – western wybuchowy jak laska dynamitu.

„Django” jest pastiszem, choć jednocześnie bardzo często zatracany jest w nim dystans i historia staje się poważnie sentymentalna. Dzięki temu to prawdziwy hołd oddany westernowi, gatunkowi ckliwemu i brutalnemu zarazem. Tytułowy bohater to czarnoskóry mężczyzna, niewolnik, któremu dane jest zrzucić kajdany i wędrować na wierzchowcu przez południowe stany. Jego dzieje to pieśń ku chwale emancypacji. Oczywiście, żeby nie było zbyt historycznie, socjologicznie, akademicko i sztywno, Tarantino wprowadza bardziej osobiste wątki – jest miłość, jest rozłąka, jest zemsta. Wszystko podane zgodnie z najlepszymi kanonami sztuki, smakowite i sycące.

Nowy film Tarantino to świetna rozrywka. Mimo że jest dosyć długi, mija błyskawicznie. Co ważne – pozostawia widza w doskonałym humorze i nasyconego. Jeżeli męczy cię, gdy nękana postać nie potrafi przeciwstawić się swojemu oprawcy, jeśli w takich momentach gryziesz paznokcie, klniesz pod nosem i na głos błagasz X Muzę, aby dopełniła fabułę zemstą – „Django” cię nie rozczaruje. W tym filmie każdy, kto ma dostać w gębę, w końcu w nią dostaje.

Obejrzyj zwiastun „Django”.

GD Star Rating
loading...
Emancypacja jest cool (recenzja Django), 5.0 out of 5 based on 2 ratings

Oni mają swoje zdanie o filmach

Zostaw komentarz