Niebo nad Saharą

Niebo nad Saharą

Recenzja filmu: Niebo nad Saharą (Le Dernier vol)

melodramat, przygodowy
Reżyseria: Karim Dridi
Scenariusz: Karim Dridi, Pascal Arnold
Premiera: 08.07.2011 (Polska), 16.12.2009 (świat)
Produkcja: Francja

Już fakt, że poza mną na seans kinowy „Nieba nad Saharą” przyszło zaledwie pięć osób, powinien wzbudzić moją czujność. W najlepsze jednak oczekiwałam przygody i wielkich emocji, tak jak zapewniał mnie reżyser filmu. Miały zagwarantować mi je piękna historia, nieziemskie widoki i wielkie nazwiska – Marion Cotillard (uhonorowana Oscarem) i Gauillaume Canet (zdobywca Cezara). Na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a u mnie niemałe zdezorientowanie.

Film miał mnie przecież wzruszyć. Po wyjściu z kina miałam rozmyślać o wielkiej miłości, o potędze uczucia, które pokona wszystkie przeciwności losu. Tymczasem najbardziej wstrząsającym momentem okazało się pozbawienie życia wielbłąda, który nie podołał wędrówce donikąd – fakt, łezka w oku się zakręciła. Ale przecież nie o to chodziło…

„Niebo nad Saharą” to film o miłości, tylko w teorii. W rzeczywistości nie ma on żadnej mocy melodramatu, nie ma siły sprawiającej, że wierzy się bohaterom. To tylko słowa, w zasadzie frazesy, które nie mogą przedrzeć się przez barierę bylejakości. Co prawda obraz osadzony jest w wyjątkowej scenerii Sahary Francuskiej, jej piasek jednak nie parzy, wiatr nie porywa, a bezkres nie wywołuje niepokoju. Nawet wtedy, kiedy zagubieni, wyczerpani bohaterowie błąkają się po wydmach, nie są realistyczni na tyle, by sprowokować widza do jakiejkolwiek reakcji. Nie są wiarygodni na tyle, by poczuć ich cierpienie.

A przecież jest ono ogromne. Marie – doskonała, doświadczona pilotka ląduje na Saharze, by szukać swojego kochanka Lancastera, który rozbił się gdzieś na piaskach pustyni. Podejmuje ogromne poświęcenie dla mężczyzny, który mimo obietnic nie potrafił się z nią związać, bo nie był w stanie zostawić dla niej żony i dziecka. Przebyła wycieńczającą podróż dla mężczyzny, co do uczuć którego wcale nie była pewna. Szła mimo bólu i zmęczenia. Szła. I szła. I szła. Przyrzekła.

Razem z nią szedł Antoine, przeciwny niszczeniu plemienia Tuaregów. Człowiek o wrażliwości, która okazała się jego przekleństwem. Dezerter z oddziału francuskich okupantów. Tułaczka była jego pokutą za splamienie ucieczką honoru żołnierza. I tak targane namiętnościami, rozrywane wątpliwościami, pełne wewnętrznych konfliktów dusze, zgodnie z hasłem filmu, „na końcu świata odnalazły siebie”. Faktycznie miały odnaleźć, bo na ekranie nie były nawet blisko siebie.

Bezkres pustyni udzielił się zarówno reżyserowi, jak i aktorom, którzy mimo tego, że w życiu prywatnym są parą, na ekranie nie potrafili zagrać zaangażowania, bliskości czy choćby przyjaźni. Gorący, trudny romans, który wybucha nieoczekiwanie jak burza piaskowa to fatamorgana dana tylko reżyserowi. Widz skazany jest na nudę. 90 minut nudy.

Obejrzyj trailer filmu „Niebo nad Saharą”.

GD Star Rating
loading...
Niebo nad Saharą, 4.3 out of 5 based on 4 ratings

Oni mają swoje zdanie o filmach

Zostaw komentarz