Męski erotyk

Męski erotyk

Recenzja filmu: Męski erotyk (The Erotic Man)

film dokumentalny
Reżyseria: Jørgen Leth
Scenariusz: Jørgen Leth
Produkcja: Dania
Premiera: 08.07.2011 (Polska) ….09.2010 (świat)

„Zeżarłem, zapiłem, chcę zakoitować”

Gdy Afrojax wypowiadał te słowa, w głowie duńskiego reżysera Jørgena Letha musiała już kiełkować idea realizacji „Męskiego erotyku”. Myślał on pewnie, że jego śmiały pomysł wprowadzi widza na kręte i mgłą okryte ścieżki męskiej seksualności. Co za pech. Afro Kolektyw wyczerpał przecież temat.

W skrócie.

Do wszystkich, mających ufność w plakatach filmowych – porzućcie wszelką nadzieję! „Męski erotyk” nie jest filmem erotycznym. Nie jest nawet filmem erotyczniawym czy erotyzującym.

Do wszystkich, zasugerowanych, pojawiającym się w czołówce, nazwiskiem von Triera – nie macie co liczyć na brutalny gwałt na psychice z użyciem ostrych narzędzi. „Męski erotyk” nie jest filmem emocjonalnym. Ani emocjonującym.

Do wszystkich, którym podoba się pani z plakatu – pojawia się tylko w jednej scenie (ale, ach, jakże to ładna pani!). Zdjęcie ma jednak nad filmem tę przewagę, że nie trwa 90 minut i można je nosić w portfelu.

„Męski erotyk” to przegląd egzotycznych ciał, kobiecych twarzy, piersi, ud, pośladków; próba powrotu do bogatej erotycznie przeszłości podstarzałego już reżysera. Choć materiał wspomnieniowy był całkiem obszerny, niestety, nie starczyło pomysłu. „Męski erotyk” miał być „filmową podróżą w krainę męskiej erotyki, sensualnym, prowokacyjnym, a w wielu miejscach autobiograficznym i bardzo melancholijnym esejem, u którego źródeł tkwi chęć zrozumienia natury i sensu męskiej seksualności”. Bardzo wzniośle. Tymczasem – nie zajrzysz tu raczej światu pod sukienkę. Nie dojdziesz do fundamentów tej, jakże patetycznej „męskiej seksualności”. Dostaniesz za to zbiór bardzo długich ujęć, za którymi, w większości, niewiele się kryje. Chociaż, jasne – jest kilka bardziej udanych fragmentów, w szczególności – rozmowy z kobietami, ale to tak tylko na marginesie, by nie przesłonić sylwetki reżysera. Niestety, Leth nie oddał głosu kobietom i nie usunął się w cień. Trwał, oceniał belemskie, dakarskie, tokijskie ciała („piękne, kobiece, zadowolone, usłużne”) i niestrudzenie deklamował swoje nieco pretensjonalne panegiryki.

Podobno „Męski erotyk” wywołał sensację na świecie. Podobno jest odważny i prowokujący. Według mnie – po prostu słaby.

Tak więc.

Do wszystkich znających i lubiących twórczość Jørgena Letha – obejrzyjcie. Jeśli fascynują was opowieści bez puenty, macie tu taką. Jeśli chętnie prowadzicie, skazane z góry na niepowodzenie, poszukiwania, poszukajcie w „Męskim erotyku” obecności jakiegoś zamysłu. (Tylko błagam, bez „filmowych podróży w krainę męskiej erotyki…”)

Do wszystkich nieznających/nielubiących twórczości Jørgena Letha – nie oglądajcie. A przynajmniej nie idźcie do kina. W końcu – Gugel i Torrent to wspaniali kochankowie. Zawsze piękni, chętni i usłużni.

Obejrzyj zwiastun filmu „Męski erotyk”

GD Star Rating
loading...

Oni mają swoje zdanie o filmach

Zostaw komentarz